..
Pięć Pazurów

35 | 27004
 
 
2009-05-27
Odsłon: 721
 

łączność - dygresja okołowyprawowa

A może warto by też pomyśleć o tym, żeby te radiotelefony umożliwiały nam nie tylko kontakt między uczestnikami naszej własnej grupy. Dowiedzieć się, jakiego standardu radiotelefonów używa baza, z jakiej częstotliwości korzysta. Nawet jeśli baza nawija po rosyjsku, a my w tym języku zbyt mocni nie jesteśmy. W razie czego lepszy taki kontakt niż żaden.
Może warto też poszperać w Internecie, popytać znajomych, kto jeszcze z Polaków wybiera się w dany rejon. Są takie miejsca, jak choćby Pik Lenina (po drodze przemianowany na Pik Niepodległości i Szczyt Awicenny), gdzie naszych rodaków będzie sporo. Ale możemy nawet się o sobie nie dowiedzieć, nie spotkać, a przez radia kontaktowac się tylko ze swoimi. Dopóki w każdej grupie wszystko idzie zgodnie z planem, to OK.
Tylko że góry piszą nam nieraz najbardziej nieoczekiwane scenariusze... A wtedy - trochę tak jak z lawinami i pipsami - w pierwszej kolejności liczyć możemy właśnie na tych, którzy są najbliżej. I nieraz tylko na tych, którzy czują z nami jakąkolwiek więź, chociażby narodowościową. Bo obcy niekoniecznie muszą być chętni do ładowania się w dupówę, ciemność itp. niemiłe okoliczności. A zinstytucjonalizowanego ratownictwa w niektórych miejscach na świecie nie ma i nieprędko będzie.
I jeszcze jedno - może warto przyoszczędzić i szarpnąć się na wypożyczenie telefonu satelitarnego. Chociażby ze względu na bliskich, którzy tu na nas w wielkim stresie czekają. Nie mówiąc już o sytuacjach, gdy coś się stanie. Bez satelitarki nie skontaktujemy się nawet z polską placówką dyplomatyczną, nie powiadomimy rodziny.
Do czego zmierzam? Ani do moralizatorskiej pogadanki, jaka to ważna jest łączność. Ani tym bardziej do wykładu na temat standardów, częstotliwości, kanałów, kodów itp. itd. Piszę, bo myślę, że jeśli łączność może nam dać w razie czego jakąś szansę, to warto to wykorzystać. Lepsze szanse małe niż żadne.

 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
dzika 2009-07-10 23:24:18
To trzeba rodzinkę przyzwyczajać. Moi już wiedzą, że jak im dzwonka nie puściłam, to nie znaczy że gdzieś tam w nocy nie dotarłam i zginęłam marnie w górach, tylko że nie mam zasięgu, bateria padła, albo mi się jak zwykle zapomniało. To i w czasie wypraw nie panikują bez powodu. A tak serio - jak już coś się stanie to informacja przedostaje się zawsze, w niewyjaśniony sposób, i to do mediów właśnie. Ja tam bym nie chciała, żeby jakby co moi się dowiedzieli np. z radia, przechodząc ulicą koło budki z kebabami.
Tatarek 2009-05-28 01:02:41
z lacznoscia "ze wzgledu na bliskich" mam mieszane uczucia. a jak telefon nawali i relacje na zywo sie skoncza? wtedy zacznie sie cyrk


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd